Przewijają się różne słowa tak mniej więcej co dwa tygodnie. To taki mój pewien zamysł, ufam, że z Ducha. Rzecz istotna się dzieje poza netem, ale dla pamięci sobie strzępy notuję.
Tym razem pojawia się para słów: LĘK i WOLNOŚĆ. I nie jest to bez znaczenia.
Dał mi właśnie Bóg czas rekolekcji zakonnych. Wcale nie było mi do nich spieszno. A jednak, to Jezusowi było spieszno, by pokazać mi moją własną historię powołania. Uświadomiłam sobie na modlitwie jak w różnych wydarzeniach kierowalam się lękiem. I jak krok po kroku Pan sam prowadził mnie ku wolności. Nie od razu zabrał mi lęk, bo był mi potrzebny, by przemienić się w moim sercu na miłość i bojaźn Bożą, które coraz bardziej pozwalają mi żyć wolnością dziecka Bożego.
Nawrócenie z lęku, tj. pod wpływem lęku, nie jest żadnym nawróceniem! Jest tylko jakąś egoistyczną troską o siebie samego. Taką postawę też zobaczyłam w mojej historii... A to co mnie nawróciło i ciągle nawraca, to doświadczenie miłości. Ono mnie wzrusza, porusza i nawraca... ku wolności, a wolności do większej miłości Boga i bliźniego.
Nie spodziewałam się takiego daru rekolekcyjnego, a jest on ogromny, szeroki jak okno, jak brama, która zaprasza do drogi... Znowu jakby mówił Pan: "Pójdz za Mną". "POKÓJ Tobie. Jak Ojciec Mnie posłał, tak Ja cię posyłam".
Znowu, jak przed 25 laty - w wolności - z miłością to wezwanie podejmuję.
Fot. Ziemia Święta - miejsce ważnej rozmowy Jezusa z Piotrem. Pytanie o miłość tu się pojawia. I zaproszenie po latach bycia z Jezusem: "Pójdz za Mną"...
"Nawrócenie z lęku, tj. pod wpływem lęku, nie jest żadnym nawróceniem!"
OdpowiedzUsuńAle czasem od czegoś trzeba zacząć.
t.