Kiedyś wielkim zadziwieniem odbiło się we mnie uświadomienie, że przyjście Jezusa na świat, Jego ukazanie się - objawienie się (epifania) - łączy się w trzech wydarzeniach w jedno:
- narodzenie i objawienie się poganom
- objawienie się Boga podczas Chrztu Jezusa w Jordanie
- objawienie się chwały Bożej podczas pierwszego cudu w Kanie Galilejskiej.
Było to ujęte w antyfonie w brewiarzu na 6 I:
Dzisiaj się Kościół złączył z Chrystusem, swoim Oblubieńcem, * który go z grzechów obmył w Jordanie; / biegną mędrcy z darami na królewskie gody, / a woda przemieniona w wino cieszy biesiadników. / Alleluja.
W tym duchu przeżywam dzisiejsze święto. Przyjmuję objawienie się Boga, tak bliskiego, stojącego wśród grzeszników, który łączy się z nami w tym obmyciu paschalnym i uczcie paschalnej i czyni z nas oblubienicę swoją.
Czy to jest do pojęcia?
Może nie tyle do pojęcia, co do przyjęcia.
Zadanie na dziś:
Podziękuję dziś moim Rodzicom i Chrzestnym za przyniesienie mnie do chrztu. Pomodlę się za nich.
Pomodlę się za moich chrześniaków.
Podziękuję Jezusowi za zaufanie, że mogę towarzyszyć dziś osobom dorosłym, że mogę podprowadzać ich do sakramentu chrztu, bierzmowania i Eucharystii.
A ja dziś usłyszałem dziś, o głębokiej symbolice chrztu w Jordanie. Rzecz w tym, że Jordan płynie w depresji. Mało - ta depresja jest największą depresją na ziemi. „Bóg schodzi do najniższego punktu na naszej planecie. Schodzi do najgłębszej otchłani w moim/twoim życiu.” (ks. Piotr Celejewski) „Aby przyjąć chrzest, przypomina inny moment - przypomina, kiedy Jezus pochyla się, aby wziąć na siebie ciężar Krzyża”.
OdpowiedzUsuń