Dotarło do mnie dziś z tej Ewangelii coś nowego...
Niewidomi ruszyli za Jezusem, bo musieli słyszeć o wcześniejszych Jego cudach. Ale żadnego z tych cudów nie widzieli. Musieli uwierzyć, że się dokonały... Na słowo.
"Według wiary waszej niech się stanie" - tak Jezus spuentował ich drogę.
Myślę o tym, co się dzieje na liturgii. O tym, czego nie widzę, co przyjmuję ze słyszenia, na wiarę. Jestem ślepa. Jeśli On mi nie otworzy oczu, nie zobaczę. Ale On chce mojej wiary, żebym widziała.
Z brewiarza na dziś (św. Anzelm):
... Jeżeli, Panie, nie jesteś tu, to gdzie mam Cię szukać? Jeżeli zaś jesteś wszędzie, to czemu nie widzę Cię obecnego? Wiem, przebywasz w niedostępnej światłości, ale gdzież ona jest i jak do niej dojdę? Albo kto mnie tam poprowadzi i wprowadzi, abym Cię w niej ujrzał? I wreszcie, dzięki jakim znakom Cię odnajdę, w jakich rysach rozpoznam Twoje oblicze? Nigdy Cię dotąd nie widziałem, Panie, mój Boże, nie znam Twojego oblicza.
Jesteś moim Bogiem i Panem, a nigdy Cię nie widziałem. Tyś mnie stworzył i odnowił, i wszystko, co mam, pochodzi od Ciebie, a jeszcze nie poznałem Ciebie. Stworzyłeś mnie, abym Cię oglądał, a jeszcze nie spełniłem mego przeznaczenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz