Chodzi o to, abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową, ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało, zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdego z członków stosownie do jego miary, przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości. (Ef 4,7-16)
Bardzo cieszy mnie ten list św. Pawła do Efezjan, który tak szczegółowo w ostatnich tygodniach jest słyszany podczas Liturgii. Cieszy, ponieważ diagnozuje, ponieważ poucza, upomina i pociesza, ukazując perspektywę. Jest jak dobry wychowawca.
Żyję we wspólnocie. Mamy w niej wymiany w gronie całej wspólnoty, wymiany siostrzane w cztery oczy, wymiany z przełożonymi (oprócz zlecania zadań czy wymian dotyczących obowiązków). Lubię takie wymiany, dyskusje, czasem bardziej emocjonujące, czasem mniej, ale lubię te prawdziwe, kiedy pomagamy sobie wzajemnie dzieleniem się widzenia i rozumienia rzeczywistości, by nie dać się sprowadzić na manowce fałszu, lubię, kiedy miłość przynagla nas, byśmy przyczyniały się do wzajemnego wzrostu. Nawet wówczas, kiedy ten wzrost wymaga trudu, czasem boli, ale jest prawdziwy, jest na miarę daru łaski.
Ktoś powiedział, że rozmowę można nazwać dialogiem wówczas, kiedy obie strony, rozpoczynając rozmowę, nie znają jej zakończenia. Podoba mi się ta definicja. Tak też jest i z modlitwą... I mam doświadczenie, że otwartość na Ducha i odpowiedzialne (dorosłe) wybory dają nie tylko przedsmak nieba, ale także ucieleśniają Miłość w codzienności. Czyli Chrystus staje się w swym Ciele-Kościele coraz bardziej widzialny... Ważne jest dla mnie, by być żywym członkiem Jego Ciała i współpracować z Duchem Świętym na całego. I o to modlę się dla siebie i dla moich sióstr.
Ale cudna definicja dialogu... Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMi się też podoba :)
Usuń