Tajemnica śmierci jest powiązana z tajemnicą życia.
A tak na prawdę, to ani jednego nie pojmuję, ani drugiego.
Jedno i drugie jest dane. Więc należy przyjąć jako dar.
Na przyjęcie życia (swego przede wszystkim) mam jakiś wpływ. Mogę je przyjmować, celebrować, cenić, oddawać, marudzić, trwonić, pogłębiać... itp.
Śmierci się boję... bo jest nazwana wrogiem. (Św. Franciszek nazywał śmierć siostrą..., tak się zaprzyjaźnił z życiem i Tym, który życie dał). A ja potrzebuję Jezusa i świadomości, że jestem w Nim, by kiedyś ją przyjąć jako dar, który pozwoli zobaczyć więcej niż widzą oczy doczesne...

Myślę, że nie mamy wpływu na to, że żyjemy, już większy wpływ mamy na to, że możemy umrzeć. Zaprzyjaźnić się z życiem jest trudniej niż zaprzyjaźnić się ze śmiercią. Chyba że ktoś ma wyjątkowo dobrze w życiu. :P
OdpowiedzUsuń