Nie mamy doświadczenia, żebyśmy mieli sługi... Sami też nie jesteśmy sługami, choć i panami też nie jesteśmy :) .Może dlatego tak opornie wchodzi do serca ta Ewangelia.
Do mnie przychodzi ze światłem od Jezusa - od Jego postawy. On Sługa Jahwe, On myjący uczniom nogi, On niosący krzyż, On umierający na krzyżu, On dający się w Eucharystii...
Mi daleko jeszcze do podobieństwa do Jezusa, do tej motywacji, jaka Mu przyświecała.
A jeśli coś, gdzieś i ze mnie wyjdzie bezinteresownego w miłości, to to jest "to, co powinnam wykonać" i żadna z tego zasługa. Dlatego sługą "nieużytecznym" jestem.
Fot. wracając z zakupów obserwowałam zawieszanie flagi przez strażaków. Ujął mnie ten widok. A jednak i oni zrobili to, co mieli do wykonania - żadna zasługa :)

ee, przecież mamy doświadczenie bycia sługą - w najprostszych rzeczach, w rodzinie, we wspólnocie. Obiad ugotuj, a jeszcze ponarzekają, że niedobry :P. Chorego przypilnuj, pampersa zmień, posprzątaj, pomóż się umyć. Komuś coś upierz, komuś coś kup, komuś coś posprzątaj, a kimś idź na spacer. Dla mnie to, na przykład, codzienność.
OdpowiedzUsuń