czwartek, 20 listopada 2025

20 XI, Jerozolimskie drogi

Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: «O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia». (Łk 19, 41-44)

Dzisiejsza Ewangelia przenosi mnie mnie do miejsca w Jerozolimie, gdzie jeszcze tak niedawno (przed paroma dniami) byłam... Patrzyłam na Jerozolimę z tegoż miejsca co Jezus, tylko 2000 lat później,
Ten wyjazd, to była niespodzianka, choć od wakacji już jakoś planowana. Zaproszenie przyszło z Jerozolimy od księdza tam posługującego, przyjaciela jednej z naszych sióstr. Bilety zostały zakupione dość szybko, ich koszt tam i z powrotem wyniósł 430 zł. Potem reszta formalności. Nie pchałam się na tę pielgrzymkę. Ale ostatecznie tak sprawy się potoczyły, że te różne formalności (wizowe, ubezpieczeniowe, biletowe, logistyczne) ja załatwiałam.
Nie wierzyłam do ostatka, że uda się ta pielgrzymka do Ziemi Świętej - nie z zorganizowaną grupą, ale w kilka sióstr. Myślałam, że wojna nas powstrzyma, że samolot odwołają, że jakaś choroba się rozpanoszy itp... 
A czas roku jubileuszowego trwa, trwa też rok jubileuszowy moich ślubów wieczystych i konsekracji (25 XI 2000). I Pan zaprosił, byśmy doświadczyły, jak bardzo nas miłuje... i przez różne spotkania i małe gesty wciąż o tym przekonywał. To był czas nawiedzenia... i spotkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz