"Często w tym braku stroju weselnego z dzisiejszej Ewangelii widzimy brudną duszę, czy mówiąc bardziej korporeligijnym slangiem: brak łaski uświęcającej – i takie oficjalnej wykładni tegoż fragmentu nauczyłam się gdzieś na podstawówkowej katechezie. Może jednak problemem jest inne złamanie weselnego dress code’u? Może to, że ciągle w Kościele mam na sobie strój gościa a nie ten prawdziwie weselny strój - oblubienicy? Tak sobie przycupnęłam, gdzieś w kątku na krzesełku, coś sobie skubnę dla siebie i wymknę się niepostrzeżenie wtedy, kiedy będzie mi zbyt ciasno i duszno. Niby jestem, ale jednak ciągle na swoich zasadach i najlepiej bez zobowiązań. Ale mimo wszystko, chyba przynajmniej jestem gościem lepszego typu? Przecież mam szatę córki, z chrztu jeszcze została. Co z tego, że nieco przyciasna i już dawno nie śnieżnobiała. Ale jest. Jak listek figowy.
Może więc w końcu czas przymałe szatki wymienić na nieco bardziej dorosły model? Suknię ślubną, taką z prawdziwego zdarzenia. Przyjść do Kościoła jak na wesele. I to swoje. W końcu. Stanąć twarzą w twarz i na coś się zdecydować. Miłość, uczciwość i wiarę. Małżeńską, a więc przynajmniej do śmierci.
W Niebie nie będzie gości, nawet tych w przykrótkich chrzcielnych szatach - a same oblubienice". (dr Aneta Krupka)
Fot. Tron Le, Unsplash - też wybór Anety
Chyba wszyscy mają problem z tym fragmentem :D Gdzieś kiedyś słyszałam takie wyjaśnienie, że w tamtych czasach ta szata weselna to coś, co się dostawało na wejściu na wesele za darmo od gospodarza. Czyli ktoś dostał coś odświętnego, tylko mu się założyć nie chciało. I jakoś to wyjaśnienie mi pasuje... Że się wylatuje za drzwi, gdy się dostaje wszystko gratis, ale się palcem nie kiwnie, by zrobić z tego dobry użytek i sprawić przyjemność gospodarzowi.
OdpowiedzUsuńSłuchałam w niedzielę katechezy papieskiej i też mówił o tej szacie, jako darmo otrzymanej od gospodarza na weselu :).
UsuńDopiero dzisiaj przeczytalem te notke - dobrze jest wyluskiwac takie kwiatuszki :)
OdpowiedzUsuńcieszę się także
OdpowiedzUsuń