Brzmi to podobnie do tego, co usłyszał od Jezusa Piotr w łodzi: "Przyjdź". Przyjdź do Mnie po wodzie. Tak sobie żyję coraz dłużej i tak sobie dumam, że słuchanie Jezusa, słuchanie Słowa Bożego, to jedno, ale to stanowczo za mało. Jeśli nie ma poza deklaracjami i wyznaniami, nie ma kroków w kierunku poszukiwania Jego woli, Jego Obecności w codzienności, to wszystko jest jak stanie na dyskotece pod ścianą.
A każdy krok w odpowiedzi na Jego Słowo jest ryzykowny, bo wyprowadza z mojej kontroli rzeczywistości, wyprowadza z mego poczucia bezpieczeństwa. To jedno, ale też jest możliwością doświadczenia życia Bożego w nas.
***
Dziś 4 rocznica śmierci o. Witolda Słabika OP. Wiem, czuję to, że ruszy proces beatyfikacyjny. On był taki zwyczajny i taki dostępny, taki ludzki i taki oddany Bogu i Kościołowi. Tęskno mi za nim, za jego uśmiechem, za słowem polsko-litewskim :), za pytaniami, które bezpośrednio mi zadawał, troszcząc się o moją drogę duchową. Pozdrawiam Cię, Witoldzie, módl się za nami.
"jest możliwością doświadczenia życia Bożego w nas." Albo możliwością doświadczenia, że nie ma w nas żadnego życia Bożego.
OdpowiedzUsuń... a czemu miałoby nie być?
Usuńbo po wyjściu z lodzi się utopiliśmy?
Usuń... nie wysunęliśmy nawet nogi... Tak mi się wydaje... ;)
Usuńtia, jak się topić, to w łodzi :P.
Usuńmi się wydaje, że przegrałam dlatego, że zaryzykowałam dla Niego, dla Jego Prawdy, dla przykazań Bożych. Nie musiałam ryzykować, ale byłam głupia idealistka, myślałam, że On mnie będzie Bronił. I utopiłam się.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, potrzebowałam tego słowa...
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń