... ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże.
[...] Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” Jezus powiedział do nich: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal”. (J 9, 1-41)
Modlitwa dzisiejszym Słowem Bożym poprowadziła mnie do doświadczenia spotkania Jezusa we własnej wspólnocie i przyjęcia Jego uzdrawiającego dotyku w Słowie.
Podzielę się wnioskami, które w wielkiej syntezie ujmę tak:
1. Trudne przeżycia (wydarzenia zewnętrzne czy wewnętrzne) mogą być dopuszczone przez Boga, by "objawiły się dzieła Boże" przez nie w nas. Por. Pogardzany ślepiec, czy pasący owce Dawid, nie brany pod uwagę w szukaniu kandydatów na króla... => widzę dla siebie w sytuacjach doświadczanej pogardy czy odrzucenia, zaproszenie przez Boga, by opuścić swoje (czy narzucone) przekonania lub oceny... i dać się poprowadzić łasce Ps 23 (dzisiejszy psalm responsoryjny). Bo wydaje się, że to trudne doświadczenie chce (albo chce tego nasz przeciwnik), byśmy w takiej sytuacji właśnie postawili kropkę nad i., żebyśmy uznali, że to "szufladka" i że nie da się już nic z tym zrobić i mamy w niej siedzieć, A dla Boga właśnie to staje się punktem wyjścia! Nasz słabość nie punktem dojścia, tylko punktem wyjścia dla łaski!!! To jest Dobra Nowina!
2. Ten, kto spotka Jezus, staje się przez Niego posłany (jak Abraham... - bp Ryś), staje się też apostołem i też dzieli los Jezusa, doświadczając pogardy współczesnych faryzeuszów i odrzucenia. Zgoda na dzielenie losu Jezusa jest też zgodą na Jego paschę we mnie. Czyli droga zmierza ku zmartwychwstaniu!
3. Ostatnia scena tej długiej Ewangelii jest przestrogą przed zamknięciem się we własnej wizji widzenia (Boga, siebie czy bliźniego). Uznanie własnej ślepoty jest warunkuje drogę do cudu uzdrowienia. Modlić się, o nie-zatwardziałość serca jest konieczne! By zacząć patrzeć oczami Jezusa!
Dzięki.
OdpowiedzUsuń