Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez Człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności: Chrystus jako pierwociny, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu. Trzeba bowiem, ażeby królował, «aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy». Jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć. (1 Kor 15, 20-24a. 25-28)
Tajemnica śmierci jest powiązana z tajemnicą życia.
A tak na prawdę, to ani jednego nie pojmuję, ani drugiego. 
Jedno i drugie jest dane. Więc należy przyjąć jako dar. 
Na przyjęcie życia (swego przede wszystkim) mam jakiś wpływ. Mogę je przyjmować, celebrować, cenić, oddawać, marudzić, trwonić, pogłębiać... itp.
Śmierci się boję... bo jest nazwana wrogiem. (Św. Franciszek nazywał śmierć siostrą..., tak się zaprzyjaźnił z życiem i Tym, który życie dał). A ja potrzebuję Jezusa i świadomości, że jestem w Nim, by kiedyś ją przyjąć jako dar, który pozwoli zobaczyć więcej niż widzą oczy doczesne...