Jestem z jednej strony stągwią, która ma być wypełniona aż po brzegi... Czym? - moją codziennością, zwykłymi obowiązkami, spotkaniami, pracą, zwyczajnością, moją miłością, zaangażowaniem w pełni.
Ale jestem też służbą, która napełnia tę stągiew codzienności prostą wiarą aż po brzegi!
Reszta należy do Pana, który przemienia wodę codzienności mego życia w najlepsze wino... W którym momencie to się dzieje? Nie wiem! Ale wiem, że przemienia, jeśli tylko ja napełniam i Mu przynoszę.
A Maryja jest i czuwa. Zawsze Mu podpowie na czas... Więc Ona w życiu naszym jest KONIECZNA! Trzeba Ją zapraszać, zabierać do naszych spraw.
W tym celu, ale też w celu pozdrowienia Maryi w dniu Jej jasnogórskich imienin pielgrzymowałam (23-26 VIII) ze współsiostrą (same we dwie) z Krakowa na Jasną Górę.
Wspaniale!
OdpowiedzUsuń....i dobrze że już wróciłaś :D Kaśka
OdpowiedzUsuńdobrze :D ;-)
OdpowiedzUsuńA ja cieszę się że poznałam wtedy Siostry.Pozdrawiam Agnieszka.
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiamy
Usuń