Słuchamy Apokalipsy w tym czasie, kiedy kończy się rok liturgiczny. Słowo, które umacnia, daje nadzieję, ale jest to też Słowo, które konfrontuje i odsłania prawdę o naszej (o mojej) kondycji.
Odbyłam w ubiegłym tygodniu swoje rekolekcje. To był IV tydzień rekolekcji ignacjańskich. Już kiedyś "przeszłam" wszystkie tygodnie, ale czułam, że teraz potrzebuję znowu, że pragnę przejrzenia, że potrzebuję spotkania ze Zmartwychwstałym, żebym przejrzała i widziała Obecność mego Pana we wszystkim.
Aura w czasie rekolekcji była jesienno-melancholijna, słońca nie było widać (dopiero w ostatnim dniu się pokazało! :). Chodziłam na spacery wokół jeziora, które jest tuż obok domu rekolekcyjnego. A Duch Święty przychodził w czasie modlitwy jako balsam do namaszczania oczu i sprawiał, że oczy serca widziały więcej, że przychodziła ufność i wdzięczność, że rodziła się odwaga i miłość...
Oj ten Duch jest niesamowity - gdybyśmy nie wiedzieli, że On JEST, kompletnie nie mielibyśmy najmniejszego pojęcia, co się z nami dzieje!
OdpowiedzUsuńSam nie tak dawno przeżywałem coś podobnego - nadal spisuję kazania, jakie głosi Piotr Celejewski i właśnie tak było podczas ostatniego z takich kazań. Tak było zarówno podczas mszy, jak wtedy, gdy już odsłuchiwałem notkę (https://listy-o-milosci-ps.lerus.pl/2024/11/wdowi-grosz-3/ - ta moja robota wydaje się zupełnie bez sensu, gdyby nie takie zdarzenia. To ma sens wyłącznie na mnie samego!).
Cieszę się, że to zauważasz! :)
UsuńOwszem zauważam, ale tylko dlatego, że nie zauważam, by to moje pisanie komukolwiek służyło. Właśnie teraz po raz pierwszy odezwałem się na FB - ktoś zamieścił notkę ze zdjęciem obrazu Kazimierza Dolnego namalowanego 125 lat temu i porównał ze zdjęciem aktualnym tego samego miejsca. Przy tej okazji w komentarzu zacząłem opowiadać historię sprzed 50 lat dotyczącą właściciela jednej z tych kamienic. Opowieść rzeczywiście niebywała, którą jednak przedwcześnie urwałem, bo zdecydowanie wykraczała swoją objętością poza zwykły komentarz. Nie wiem, jak ludzie trafiali na ten komentarz, bo gdy ja wywołuję notkę, to nawet mimo ustawienia wszystkich komentarzy, to tego komentarza w ogóle nie widzę. A jednak ten komentarz zyskiwał bardzo dużą liczbę like-ów (odnajdowałem go tylko poprzez powiadomienia o kolejnych like-ach). Następnego więc dnia dokończyłem tę opowieść, zyskując wiele pochlebnych opinii, łącznie z zachętą, bym zaczął pisać książki (a ja po prostu opowiedziałem historię, którą przeżyłem pół wieku temu - i to bez żadnych ubarwień: opisałem dokładnie to, co przeżyłem. W międzyczasie sprawdziłem w internecie, że osoba, którą opisałem (a była to postać wyróżniająca się w tym miasteczku), już nie żyje i dopiero wtedy uznałem, że koniecznie muszę opisać zupełnie inny rys mojego bohatera - opisałem drugie swoje spotkanie z moim bohaterem.
Usuń„W następnym roku znowu przyjechałem do Kazimierza, no i oczywiście spotkałem się z Radkiem. I wtedy dowiedziałem się, że w Radku zakochała się młoda dziewczyna. Radek czytał mi prześliczny list, jaki napisała do niego. Pisała m.in. o tym, że jest taka legenda, iż jeśli ktoś pomodli się o coś w kościele, w którym jeszcze nigdy nie był, to ta modlitwa się spełni - i że ona poprosiła Boga o to, by mogli być razem.
Radek był wzruszony tym listem, bardzo pragnął, by tak się stało, ale jednocześnie bał się, czy by jej tym nie skrzywdził.
Myślę, że to dopiero jest prawdziwy rys Radka. W końcu żyjemy tu na ziemi tylko po to, by nauczyć się kochać! I Radek tego pragnął!
Ale prawdziwa miłość uwzględnia to, kim jestem ja i kim jest ta osoba, którą kocham - i stąd ten dylemat, by przypadkiem nie skrzywdzić tej, która jego pokochała.”
Niestety ten mój wpis nie zyskał ani jednego like-a :(
A więc gdy mówię coś ważnego, to jednak chcę, by to do kogoś dotarło (szczególnie że sam miałem wątpliwości, czy mogę mówić o tak intymnych sprawach). Powiedziałem, a okazało się, że to nikomu nie było potrzebne…