Jestem dziś w Betanii. Albo dokładniej, w drodze do niej. Patrzę na Jezusa, słucham Go i zadziwiam się. I uczę się wiary.
Uczę się wiary w to,
1) że wie, co się wydarza;
2) że wie, co będzie robił;
3) że w doświadczeniu Jego nieobecności jest ON obecny;
4) że tych, których Jezus kocha, uzdalnia do kochania i ich cierpienie prowadzi do doświadczenia nowości życia.
Jednym słowem - Jezus wie, co robi.
Fot. kwitnąca magnolia dziś, kiedy w Krakowie leży śnieg
może i Wie, ale czy Będzie coś Robił? Nie wierzę. Może i Jest Obecny, ale czy obchodzi Go na tyle, że w jakikolwiek sposób Zareaguje? Może i Kocha, ale czy uzdalnia do kochania? Może i cierpienie, ale raczej prowadzi do śmierci, nie do życia. Może po śmierci coś jest, ok. Ale żeby tu, po tej stronie coś miało się zmienić?
OdpowiedzUsuńJak w to wierzyć między bombami?
Między bombami trudno jest wierzyć. Ale mimo wszystko, właśnie między bombami, tylko wierzyć pozostaje..., bo widzieć się nie da...
Usuńnie będę udawać, że mam taką wiarę. Nie mam takiej wiary.
UsuńWydaje mi się, że masz dziwną mieszaninę rozpaczy i nadziei.
UsuńMoże właśnie tak przejawia się Twoja wiara.
nadziei? na ziemi nie mam żadnej. może na sąd ostateczny, jeśli.
Usuń