Jezusowe ciasne drzwi są nie tylko zaproszeniem, są też wyzwaniem. :)
Dzieci mają to do siebie, że chcą zdobywać i wielkie szczyty i wszelkie ciasne szczeliny. Czasem to się źle kończy... Opowiadała mi kiedyś jedna z matek, że synek wsadził głowę pomiędzy pręty w poręczy klatki schodowej, ale już nie mógł jej stamtąd wyjąć. No i trzeba było pomocy z zewnątrz.
W ciasnej bramie, o której mówi Jezus, nie zmieści się moje serce chcące zachować razem miłość i nienawiść, pokora i pycha, chęć pokoju i niezgodę na przebaczenie, dobroć i czynienie uszczypliwości itd itp... Tu trzeba wysiłku postawienia...
Powtarzając za o. Bielem SJ, kiedyś jedna z mistyczek francuskich Gabriela Bossis zapytała Jezusa co powinna czynić, usłyszała taką odpowiedź:
Przechodź we Mnie w trakcie twego życia. W ten sposób będziesz umiała przejść we Mnie w chwili twej śmierci. Będziesz żyła we Mnie, a jeżeli będziesz się modlić we Mnie, będziesz dobrze widziała Ojca. Jeżeli we Mnie będziesz mówić, nie powiesz byle czego. Jeżeli we Mnie będziesz myśleć, będziesz blisko Ojca. (Gabriela Bossis )
Tak. Bo przecież w Ewangelii Janowej Jezus powie o sobie, że On jest bramą. Przechodzić przez nią, znaczy przechodzić przez Niego i Gabriela dobrze to wyjaśniła.
Fot. schody w muzeum w Widzieniszkach na Litwie - kiedyś to był klasztor tzw. białych augustianów.
***
I coś jeszcze dla poszerzenia serca, by było zdolne (paradoksalnie) przejść przez ciasne drzwi:
Dzisiejsza Ewangelia proponuje nam również ważne poszerzenie spojrzenia: „Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym” (Łk 13, 29). Królestwo Boże to nie klub dla podobnych do mnie. To stół, przy którym Bóg gromadzi ludzi z różnych dróg, także z tych dla mnie nieznanych bądź odległych. Zaskoczy nas Jego gościnność. Obok nas usiądą ci, których może dzisiaj skreślamy. Dlatego Kościół nie może być twierdzą. Ma być domem. Ciasnota serca bierze się ze mnie, z mojego niezrozumienia Ewangelii i jej logiki, a nie z Bożego Serca, które jest szerokie i czeka na każdego. (ks. M. Tarczyński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz