poniedziałek, 24 października 2016

24 X, przywołuje

Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować.
Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: „Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy”. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. (Łk 13,10-17)

Ostatnio dość dużo spraw i prac (przybyło mi obowiązków w tym roku), że nie nadążam pogodzić wszystkiego, uwzględnić też w tym pisanie - jak widać zresztą na blogu - które lubię, bo lubię się dzielić tym co mam, a w przypadku bloga, to jest wiara.
Dzisiaj chwilkę mam, więc piszę z radością. I ogłaszam tym, którzy trochę za moim dzieleniem (tj. za mną) tęsknią, że jestem w orbicie łaski i niosę Was także w sercu, więc macie udział w dobrach duchowych. Jeszcze jakiś czas takie "przestoje" na blogu mogą się pojawiać, więc proszę o wyrozumiałość, ale i o krótką modlitwę za mnie.
A teraz już wracam do dzisiejszej Ewangelii.
Zrodziło się we mnie pytanie, kiedy to Słowo nosiłam w ciągu dnia w mej pamięci: co zrobiła ta kobieta pochylona, żeby zostać uzdrowioną przez Jezusa?
Ona nic nie zrobiła! Ona niczym nie zasłużyła. To Jezus ją zobaczył, przywołał, włożył na nią ręce.
To pierwszeństwo Jezusa było dla mnie ważnym odkryciem w dzisiejszej modlitwie. Co więcej, uwyraźniło ono mi działanie mego Boga. ON taki jest, że dostrzeże niemoc, pochylenie. On pierwszy zainteresowany mi pomóc. A kto tego pochylenia, skrzywienia itp. nie ma?!
A kiedy przywołuje, to warto podejść i pozwolić, by położył na mnie rękę. Tak dzieje się np. w sakramencie spowiedzi. Nawet konkretnie, kiedy spowiadam się poza konfesjonałem, mam doświadczenie nałożenie ręki i podniesienia.
Bóg rzeczywiście jest blisko i przywołuje każdego (np. w każdą niedzielę na Eucharystię).

7 komentarzy:

  1. No...mnie się trochę tęskniło. Dobrze, że jesteś w "orbicie łaski".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... można przecież wypaść z orbity albo wyjść na orbitę, jednak w obu tych przypadkach i tak pozostaniemy w orbicie, bo czyż można wypaść z ręki Ojca? Jestem przekonany, że dotyczy to także owiec z "czarnego marszu", bo co prawda są one trochę "inne", aktualnie na "nie", to przecież Dobry Pasterz o nich nie zapomina... (por. J 10,16)

      Usuń
    2. Dobry Pasterz owcę weźmie na ramiona, a czy człowiek Mu na to pozwoli?

      Usuń
  2. Myślę, że dla miłosiernego Ojca nie ma przypadków beznadziejnych w perspektywie królestwa Bożego, bo albo "ziarnko gorczycy" wyrośnie i stanie się "wielkim drzewem", albo też Pan szuka nadziei na wzrost, w decyzji którą "pewna kobieta" podjęła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Podjąć decyzję to niejednokrotnie stanąć pod pod pręgierzem opinii publicznej, niejako poddać się - czasami bezwiednie - pod osąd okrutnej sprawiedliwości. Człowiek nie jest w stanie na dłuższą metę tego znieść, dlatego wierzę i mam nadzieję, że prędzej czy później "czarna owca" czy raczej "czarna wdowa" zacznie szukać Bożego zmiłowania. No cóż,"taki świat i takie sytuacje"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oceniam.
      Wiem, że mój Pasterz ma też inne owce, które chce przyprowadzić do źródła miłosierdzia.

      Usuń