sobota, 10 marca 2018

"Co można Bogu dać?"

Bardzo mnie ujęła przeczytana konferencja autorstwa Giulio Micheliniego OFM, która jest fragmentem rekolekcji papieskich.
Chcę ją tu przytoczyć, co czynię za pośrednictwem deon.pl:

... O ile podczas ostatniej wieczerzy Jezus oddał to, co miał w wymiarze ludzkim, czyli swoje ciało i krew, o tyle w Getsemani oddaje to, co Mu jeszcze pozostało: swoją wolę. Porównajmy to z tym, co my sami możemy dać na wzór Jezusa Chrystusa. Parafrazując odpowiedź Jezusa, jakiej udzielił na pytanie, jakie jest największe przykazanie w Torze ("Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem", Mt 22, 37; por. Pwt 6, 5), i biorąc za wzór Jezusa, który jako prawdziwy "syn słuchania" uskutecznił Shema‘, powiedzielibyśmy, że my sami również mamy co rozdysponować.

Przede wszystkim nasze serca. Według interpretacji żydowskiej kochać Boga całym swoim s e r c e m znaczy kochać Go nie tylko "dobrą częścią" siebie samego, ale także częścią serca, która jest negatywna, czyli naszą skłonnością do zła. W teologii rabinicznej serce człowieka wyobrażane jest jako podzielone pomiędzy skłonnością do dobra a skłonnością do zła. Wśród legend chasydzkich jest jedna bardzo piękna, która dotyczy właśnie stosunku do tego negatywnego instynktu: "Rabbi Pinchas z Korez, wchodząc któregoś dnia do szkoły, zauważył, że uczniowie zajęci ożywioną dyskusją ze zdziwieniem zauważyli jego przybycie. Zapytał ich: «O czym rozmawiacie?». «Rabbi», odpowiedzieli, «rozmawiamy o naszym zmartwieniu, o tym, że skłonność do złego ugania się za nami». «Nie martwcie się», odpowiedział rabbi, «nie dotarliście jeszcze tak wysoko, żeby uganiała się za wami; najpierw to wy będziecie uganiać się za nią»".

To byłoby zbyt łatwe: stanąć przed Panem z najlepszym, co mamy, z naszą "dobrą stroną"; trzeba nam kochać Go również tą gorszą stroną. Niemniej stosunek do całości serca w teologii żydowskiej jest jeszcze bardziej złożony, ponieważ mamy tu do czynienia z wymiarem uczuciowym i seksualnym życia, wymiarem interpretowanym jako dar.

Jeśli ta skłonność lub część serca jest nazywana "skłonnością do zła", to jest ona mimo wszystko - paradoksalnie - częścią pozytywną. Może prowadzić do złego, ale to dobrze, że tak jest. Gdyby nie było tej skłonności, jak uczą rabini, nie bralibyśmy ślubu, nie mielibyśmy dzieci, nie budowalibyśmy domów. Ale skłonność do złego może robić nam brzydkie figle, ponieważ ta część serca jest bardzo mocna, i dlatego w Talmudzie babilońskim, w jednym z błogosławieństw do odmawiania rano, znajduje się modlitwa, w której człowiek prosi Boga, aby prowadziła go skłonność do dobrego, a w modlitwie Jezusa Ojcze nasz prosimy: "Nie prowadź mnie do grzechu lub nieprawości, lub pokusy, lub wstydu i pozwól, aby skłonność do dobra panowała nade mną. I zachowaj mnie od złego..." (Talmud babiloński, Berachot 60b).

Święty Franciszek z Asyżu zapewne zrozumiał ten paradoks, jeśli napisał pomiędzy rokiem 1221 a rokiem 1223 w swoim Liście do ministra: "Mówię ci, tak jak mogę, o twojej duszy, że wszystkie rzeczy, które utrudniają ci kochać Pana Boga, i wszystkie te, które stanowią dla ciebie przeszkodę, zarówno bracia, jak i inni, nawet gdyby cię chłostali, wszystko to powinieneś postrzegać jako łaskę" (ff 234). Zupełnie inaczej, niż moglibyśmy myśleć, to, co utrudnia nam kochać Boga - czyli właśnie "rzeczy lub konkretne sytuacje (...) lub konkretne osoby (...), z inteligentnym komentarzem, że może chodzić o samych braci" - to wszystko jest łaską. Ta  m n i e j  d o b r a  c z ę ś ć  życia, która jednak w świetle wiary staje się szansą.

Co jeszcze możemy dać Bogu? Możemy postanowić dać Mu duszę. Oczywiście nie w takim sensie jak Faust u Goethego... ale, jak interpretowali rabini, w sensie własnego życia albo raczej "aż po dar z życia". Ale ponieważ możliwość ta nie realizuje się u wszystkich, przynajmniej nie w formie męczeństwa, to można rozdysponować to, co się posiada w życiu: umysł i siły. Mogę bowiem dysponować moim umysłem, czyli moją inteligencją i kreatywnością, bowiem zawsze mogę szukać jakiegoś rozwiązania, wziąć na siebie odpowiedzialność za coś i zaangażować się w to zobowiązanie.

Ale w tekście hebrajskim zacytowanym przez Jezusa pojawia się także obowiązek kochania Boga ze wszystkich swych sił (por. Pwt 6, 5). W tradycji rabinicznej znaczyło to, że trzeba kochać Boga wszystkim tym, co się posiada, również pieniędzmi.

My posiadamy także nasz czas. Dziennikarz Massimo Gramellini opowiedział kiedyś o bardzo szczególnym prezencie na Boże Narodzenie "dla pewnej młodej pracownicy z regionu Marostica, matki sześcioletniej dziewczynki chorej na chorobę zwyrodnieniową. Żeby się nią opiekować, kobieta potrzebuje dużo pieniędzy i dużo czasu. Najpierw wykorzystuje wszystkie pieniądze, a potem czas, skumulowany cały urlop. Wykorzystała urlop opiekuńczy przewidziany w ustawie 104 (We Włoszech według Ustawy ramowej o pomocy, integracji społecznej i prawach osób niepełnosprawnych osobie pracującej, która zajmuje się krewnym do 3 stopnia spowinowacenia, przysługuje pozwolenie na opiekę do 3 dni w ciągu miesiąca. Pozwolenie to jest odpłatne - przyp. red.), ale następnego dnia miał się skończyć również on i kobiecie nie pozostało nic innego, jak zrezygnować z pensji i czekać. Poszła do kierownika kadr, żeby powiedzieć mu o swoim wymuszonym wyborze, a w odpowiedzi usłyszała, że może ze spokojem wrócić do łóżka córki. Jej koledzy z pracy zebrali 198 dni urlopu i przekazali dla niej. Pod choinkę dadzą jej to, co mają najcenniejszego: swój czas".

Na zakończenie powiedzmy również, że część czasu, który mamy do dyspozycji, możemy przeznaczyć na modlitwę, tak jak Jezus - On, wobec nieuchronności ostatecznego rozrachunku i swojego końca, zamiast uciec, modli się do Ojca. Również w naszym oczywistym ubóstwie jest jeszcze dużo tego, co możemy dać Bogu. Możemy kochać Go w ten sposób. (ze strony tej).

4 komentarze:

  1. Gdyby nie było tej skłonności (do zlego), jak uczą rabini, nie bralibyśmy ślubu, nie mielibyśmy dzieci, nie budowalibyśmy domów? Dlaczego? Czy rabini uczą bzdur? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. :). Nie. Myślę że chodzi o to, że ta sama skłonność może przynieść dobro, jak i zło. Może budować rodziny a może też niszczyć rodziny...

    OdpowiedzUsuń