Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a
ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli
opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy
zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli,
opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy
zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. (Mk 5,1-20)
To wydarzenie było iście spektakularne. Spektakularny cud wcale nie wzbudził wiary, tylko strach.
Nie szukam w życiu cudów, ale szukam Jezusa i trwania przy Nim.
Bo można widzieć cuda i cudowności, i nie dostrzegać Boskości.
Spotkanie z Jezusem jest intymne, osobiste i jest doświadczeniem miłości. Czasem cena przemiany będzie wielka, może większa niż stado wieprzowiny..., ale pamiętajmy, że obdarowuje nas miłość nieznająca granic.
kiedyś przeliczałam tą wieprzowinę, wyszło mi, że nie wypracowałabym tego do końca życia.
OdpowiedzUsuńdwa tysiące świń, przeciętnie 150 kilo każda.
trzysta tysięcy kilo żywca.
cena żywca: powiedzmy 5 zł za kilo
hm. półtora miliona. jakieś 750 moich pensji. sześćdziesiąt lat pracy.
a pracować może będę jeszcze z 10, najwyżej 15 lat - jeśli będę,widmo bezrobocia coraz wyraźniejsze, bez prawa do zasiłku. No nie stać mnie.
A to jest prawda. Jak człowiek nie jest choć odrobinę otwarty to największego cudu nie zobaczy.
OdpowiedzUsuńJest taka scena w "Ostatniej bitwie" Lewisa - dobitnie pokazująca, że jak ktoś sie zaprze w niewierze to nie ma mocnych :(
I to zawsze grozi...
A mnie uderzyło co innego... zły duch mało że wyznaje, że Jezus jest Synem Boga Najwyższego ale... prosi go usilnie... Modli się w zasadzie...
OdpowiedzUsuńA człowiek potrafi przejsć obok Pana obojętnie...
a mnie najbardziej, że nie Pozwolił mu popłynąć.
OdpowiedzUsuń