Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: "Czemu nurtują te myśli w waszych sercach?...". (Mk 2,1-12)
To pytanie Jezusowe do kilka uczonych w Piśmie postawione, przy okazji odpuszczenia grzechów paralitykowi, jest pytaniem, które warto stawiać sobie w sercu wiele razy. Czemu te myśli nurtują mnie? Czemu wątpię, czemu doszukuję się czegoś złego tam, gdzie dzieją się sprawy Boże?
Odpowiedź na te pytania i powierzenie swego własnego paraliżu niedowierzania (czy innego nie.....) Panu, może sprawić rozwój wdzięczności i radości, bo jak mówi dzisiejszy Psalm responsoryjny:
Błogosławiony lud, który umie się cieszyć
i chodzi, Panie, w blasku Twojej obecności.
Cieszą się zawsze Twym imieniem,
wywyższa ich Twoja sprawiedliwość. (Ps 89)
Dzięki za ten trop :)
OdpowiedzUsuńczemu? bo ani faryzeusze, ani ja nie widzimy żadnych tam Bożych spraw, ot co.
OdpowiedzUsuńDla mnie dziś uderzający był inny wątek z czytań.. Samuel staje niejako pomiędzy ludem a Bogiem, pośrednicząc "w obie strony", paralityka do Jezusa przynosi czterech... W pierwszym przypadku Izrael odrzucił Boga jako króla nad sobą domagając się władcy jak inne narody, w drugim człowiek sam do Jezusa nie był w stanie przyjść... Jakoś bardzo to słowo koresponduje z tym, z czym stykam się na codzień - z tymi, którzy Go odrzucają, z tymi, którzy nie mogą do Niego iść, bo Go nie znają... I bardzo mi przypomniało o tym, że nawet jeśli nic nie mogę - mogę po prostu przynieść ich i położyć przed Jezusem w swojej modlitwie...
OdpowiedzUsuń... amen.
OdpowiedzUsuń